Przełęcz

[Ellie]

Wleciała Tiara.
-O, Tiara. Pomożesz?
-W czym?
-Musimy poszkodowanego nad jezioro zanieść, a Locaha nie ma do tego chęci.-wyjaśniłam, a Tiara skinęła łbem i przykucnęła, zaraz obok Williama.

[William]

-Musisz zbierać cały gang, żeby zorganizować mi pomoc, której nie potrzebuję? - spytałem z rozdrażnieniem.

[Ellie]

Spiorunowałam go wzrokiem.
-Pomogę ci wstać i wsiądziesz na Tiarę.

[William]

-Nie. Nic mi nie jest. Poza tym... - wyjąłem z kieszeni małą fiolkę. -...mam wodę ze sobą.

[Ellie]

-Teraz mi to mówisz.-mruknęłam.

[William]

Prychnąłem.
-Jestem z natury wścibskim i samolubnym stworzeniem.

[Ellie]

Przewróciłam oczami. Usiadłam obok Tiary, opierając się o nią.
-Może zażyjesz tej wody?

[William]

-Nie. - schowałem fiolkę. -Ona nie jest dla mnie.

[Ellie]

-Primo, dla kogo? Secundo, w takim wypadku lecisz nad jezioro.

[William]

-Dla przydatnego przyjaciela w przydatnym miejscu.

[Ellie]

-W takim razie lecisz nad jezioro. I koniec dyskusji.

[William]

-Nigdzie nie idę. Jeśli będę tu siedział, rana się zasklepi. A jeśli zacznę chodzić, mogą mi się dostać bakterie i zachoruję na tężec, albo się potknę i połamię, albo rana znowu mi się otworzy i zacznie krwawić wewnętrznie, przez co umrę, więc nie będzie to warte mozolnej wędrówki nad jezioro.

[Ellie]

-Tiara siedzi obok, wystarczy, że się ruszysz i wejdziesz na jej grzbiet. A jak nie ty, to ja zaraz tam polecę i przyniosę ci wody.

[William]

Z jękiem oparłem się plecami o ziemię.
-No błagam! Już mi się kończą argumenty.

[Ellie]

-Z dziewczyną nie wygrasz. Więc co wybierasz?