-Dobra, i tak już zaczynam gadać bez sensu. - mruknąłem, rzucając torbę na ziemię. -Locaha, prześpij się.
-Jasne. - mruknął Smok, patrząc na mnie nieufnie.
-Spokojnie, nigdzie się nie wybieram. W stronę światła też nie. Zawsze wybieram mrok. - rzuciłem Locahsze znużony uśmiech przez ramię i położyłem się.
-Ja będę trzymał straż. Nie chce mi się jednak spać. - Smok wstał i zwinął się dookoła mnie, Ellie i Tiary jak mur.
-Jak chcesz. - mruknąłem. -Wy też odpocznijcie. - odezwałem się do Tiary i Ellie.