Wszedłem nieco chwiejnie. Ramiona miałem prawie rozszarpane, brzuch mocno zadrapany. Moja krew, wypływająca z ran, spadała na nietknięte miejsca i wypalała je, jednocześnie lecząc inne rany po czym znów je otwierając. Podszedłem jak pijany do jeziora, zrobiłem krok do przodu... i wpadłem do jeziora. Obróciłem się w wodzie na plecy. Woda z jeziora wpłynęła do moich ran i zaczęła krążyć w żyłach z moją zdradliwą krwią, lecząc obrażenia.