-Bonvena. Jestem William. - spojrzałem na dziewczynę, po czym znów skupiłem się na pół kruku, pół lwie.
-Raven. Co ci strzeliło do tego pierzastego łba? - spytałem, potrząsając głową.
-Mnie? Nic. - mruknął stwór.
-Ach, tak? To czemu mnie zaatakowałeś? - spiorunowałem Ravena wzrokiem.
-Nie atakowałem cię... - kruk cofnął się dyskretnie.
-Ta, wcale. - wyrzuciłem ramiona do góry. -A te rany mam dla ozdoby, nie?
-Rany? - zdziwił się Raven. -Masz tylko kilka blizn, jak zawsze...
-Nie zawsze. - przerwałem krukowi głosem jak lodowe ostrze.
-Ja nie... To nie ja. Ja... Nie pamiętam nic z ostatnich dni...
-No dobra. Leć. - przerwałem mu znowu.
Raven załopotał ogromnymi skrzydłami i wzbił się w powietrze, po czym odleciał.