-Wiesz, wolę mieć sprawne ręce i nogi. - przewróciłem oczami. Nadal leżąc, wyciągnąłem rękę, aby chwycić sztylet. Prawie go dosięgnąłem, dotykałem go końcami palców. Wysiliłem się jeszcze trochę i w końcu mi się udało. Wydałem z siebie triumfalny okrzyk, choć cichy, i wyturlałem się spod Ellie. Wstałem i wbiłem nóż w lodową ścianę. Ta pękła na dwie części, rozjeżdżając się. Przekroczyłem ''próg'' i zrobiłem krok naprzód. I runąłem jak długi, potykając się o przeszło tuzin sztyletów leżących na ziemi.
-Au. - mruknąłem, wstając. Hm. A myślałem, że było ich mniej. Rozejrzałem się, w poszukiwaniu... Właściwie nie wiem, czego.